piątek, 29 marca 2013

[Recenzja] Ruchomy zamek Hauru

Na skróty:
Tytuły alternatywne: – Hauru no Ugoku Shiro
                                    – Howl’s Moving Castle
Rok produkcji: 2004
Czas trwania: 120 minut
Polska premiera: wrzesień 2005

Produkcja
Reżyseria: Hayao Miyazaki
Scenariusz: Hayao Miyazaki, na podstawie powieści Diany Wynne Jones (Howl’s Moving Castle)
Muzyka: Joe Hisaishi ( Również: Spirited Away, Księżniczka Mononoke)



Być kobietą marzy każda z nas będąc dzieckiem. A o czym marzy nastolatka? Cóż, z całą pewnością nie o tym, aby w ciągu jednego wieczoru przybyło jej około siedemdziesięciu lat.

Sophie jest młodą dziewczyną, która pracuje w małym sklepiku z kapeluszami. Prowadzi doprawdy spokojne, żeby nie powiedzieć nudne życie. Tę monotonię przerywa jednak pojawienie się tajemniczego Hauru, który ratuje ją przed dwójką napastliwych żołnierzy. Drepcząc przez krainę mocnych wrażeń, Sophie staje oko w oko z Wiedźmą z Pustkowia, która to złożyła wizytę w jej sklepie późnym wieczorem. Jak na wiedźmę przystało wybrzydzała, marudziła, a na odchodnym rzuciła na młodą sklepikarkę klątwę.
Chwilę potem jesteśmy świadkami, jak po dawnej Sophie nie zostaje nawet odbicie w lustrze. Podła wiedźma zamieniła ją w staruszkę.
Babunia nie traci jednak zimnej krwi. Postanawia opuścić miasto – bo jak tu pokazać się rodzinie w takim stanie – i udaje się na pustkowia. Tam spotyka stracha na wróble, który okazuje się być bardzo pożyteczny (jak przystało na pełnioną funkcję) i pomaga jej w odnalezieniu ruchomego zamku Hauru.
No i rzeczywiście zamek jakby nie patrzeć porusza się na czterech kończynach. A dzieje się tak za sprawą demona Kalcyfera, z którym Sophie wkrótce potem się zaprzyjaźnia. Następnie poznaje ośmioletniego Marka i wreszcie samego pana domu – czarnoksiężnika Hauru.
Zatrudnia się u niego jako pomoc domowa, gdyż przytulny zamek, dawno przestał być przytulny. Gdzie okiem nie sięgnąć, tam kurz.
Nic jednak nie trwa wiecznie, nawet bałagan, więc w posesji czuć wkrótce cytrusową świeżość. Wszyscy są zadowoleni z obecności babci Sophie.
Tymczasem w kraju wybucha wojna, przerywając ich spokojne i szczęśliwe życie. Hauru, który ukrywa się przed Wiedźmą z Pustkowia, musi wziąć w niej udział.
Wtedy to wszelkie sekrety wychodzą na jaw.

Ruchomy zamek Hauru to anime w reżyserii mistrza Hayao Miyazakiego na podstawie powieści Diany Wynne Jones o tym samym tytule, jednakże znacznie odbiegające od literackiego pierwowzoru. 
Trzeba przyznać, że Hayao spisał się po raz kolejny. Zawsze kiedy mam możliwość obejrzenia filmu w reżyserii tego pana, nastawiam się na dobre kino. Jego dzieła nie dość, że piękne, to również mądre. Poruszane są w nich bowiem różnorodne tematy, które mimo upływu czasu, wciąż są aktualne oraz interesujące. Uważam, że praktycznie każdy, kto postanowił obejrzeć ten film animowany, może znaleźć w nim coś, co skłoni go do skromnej refleksji. Howl’s Moving Castle został uhonorowany nagrodą Golden Osella, na festiwalu w Wenecji w 2004 roku oraz sześciokrotnie nominowany (w tym również do Oscara).
Kreska, jak przystało na studio Ghibli, jest prosta. Ale prosta nie znaczy zła. Zapierające dech w piersiach są tła stworzone przez grupę artystów z Wydziału Animacji. Wielu z nich pracowało również przy poprzednich filmach Miyazakiego, między innymi Księżniczce Mononoke, Spirited Away, a także najnowszym dziele – Ponyo. Tła wykonane są dokładnie, ze starannością i dbałością o detale. Szczególnie wyraźnie widać to w scenie, gdzie Hauru wypoczywa w swoim pokoju. Ogromna ilość świecących bibelotów robi swoje. 
Muzykę do anime skomponował Joe Hisaishi. Bardzo spodobał mi się motyw przewodni, chociaż ogólnie bez większej rewelacji.
Seiyuu jest w tym przypadku bez zarzutu. Polski dubbing wyszedł naprawdę bardzo zgrabnie. Po raz drugi zostałam pozytywnie zaskoczona przez naszych rodaków. Głosy dopasowano odpowiednio do wieku i wyglądu, co w przypadku dubbingowania anime jest u nas rzadkością.

Komu polecam? Każdemu, kto czyta tę recenzję. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji obejrzeć żadnego anime Hayao, to gorąco was do tego zachęcam. Miyazaki jest twórcą, który potrafi oczarować widza piękną historią, subtelnymi uczuciami i fantastycznymi bohaterami. Nie musi uciekać się do wulgaryzmów, czy podtekstów erotycznych, których na co dzień doświadczamy aż nadto. I w tym właśnie tkwi urok i piękno filmów animowanych tego japońskiego reżysera.

7 komentarzy:

  1. Widziałam, bardzo fajne anime, ale bardziej podoba mi się Mononoke :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi również bardziej mononoke bardziej się podobała, ale jednak ruchomy zamek ma w sobie to coś. To odpowiednie tempo. Nie śpieszy się jeśli nie trzeba, pokazuje to co w tej historii chcemy zobaczyć, to zdecydowanie świetny obraz. Jedna rzecz mnie tylko intryguje (tutaj będą spoilery) kiedy pod koniec babka od czasu do czasu zamienia się znów w dziewczynę, a od czasu do czasu jest przemieniona w staruszkę. Czy ja coś przeoczyłem, czy po prostu nigdy nie zostało powiedziane dlaczego? Bo w sumie do samego końca nie wiemy jak z tą klątwą jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. 59 year-old Financial Analyst Garwood Blasi, hailing from Alexandria enjoys watching movies like The End of the Tour and Board games. Took a trip to San Marino Historic Centre and Mount Titano and drives a Silverado 2500. ich wyjasnienie

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest tu mile widziany, jeśli jednak tematyka lub kwestie poruszane na blogu Cię nie interesują, wyraź swoją opinię w sposób kulturalny lub opuść stronę. Wszelkie wulgaryzmy będą usuwane.
Xièxie